Robert De Niro

Robert Anthony De Niro Jr.

8,7
178 493 oceny gry aktorskiej
powrót do forum osoby Robert De Niro

Zapoznałem się z większością jego okrzyczanych ról i nie mogę dostrzec nic ponad aktorską przeciętność. Dla mnie to aktor dwóch min: mina 1: buzia w podkowę - "jestem zły", mina 2: uśmiech idioty (z tymi podniesionymi do góry brwiami). Te 2 miny wykorzystywał w większości swoich filmów, więc nawet nie chcę ich wymieniać. Dorzucę jeszcze trzeci typowy gest: oglądanie się na boki (np. Taksówkarz, scena: "you talking to me?", czy Nietykalni, scena z bejsbolem).

Do tego nie radzi sobie z podstawowymi zadaniami aktorskimi, takimi jak gra płaczu, wstydu. Żeby nie być gołosłownym, oto przykłady:

Misja - scena gdy zostaje uwolniony od ciężaru, który ciągnie za sobą na linie i zaczyna płakać. Trudno o gorszy ekranowy płacz. Podobnie w Depresji Gangstera, ale ze względu na komediowy charakter tego filmu nie jest aż tak rażące.

Taksówkarz - scena, gdy ma strzelić do Herveya Keitela, gdy się uważnie przyjrzeć można zauważyć, że miał problem z szybkim wyciągnięciem broni :)

Stanley&Iris - scena gdy dobiega do autobusu i prosi o lekcje czytania. Strasznie nierealistyczna, wyczuwałem wstyd aktora, a nie postaci przez niego granej.

Ronin - scena gdy się budzi w śpiworze. Mruga oczami, jakby mu co wpadło. Przypomnijcie sobie jak często tak robicie po przebudzeniu.

To tylko kilka, które mi na świeżo wpadły go głowy. De Niro sprawdza się dość w rolach starych twardzieli, ale w momentach, gdy ma nieco zmięknąć nadal jest sztywny i zamiast prawdziwego żalu albo smutku woli pokazywać złość, a to nie wystarczy by być dobrym aktorem (np. Chłopcy z ferajny). Moim zdaniem to aktor, który miał po prostu sporo szczęścia jeśli chodzi o role.

Przynajmniej pojawiają się jakiekolwiek argumenty w tej ocenia, ale i tak nie mogę się zgodzić. U każdego aktora, który zagrał tak wiele ról, można dostrzec powtarzające się gesty, i nie nazwałbym tego słabością. Z tym uśmiechem to już przesadzacie, bo fakt jest charakterystyczny, ale tak go już stworzyło, normalnie też ma taki, i jakby na siłę próbował robić to inaczej, to dopiero byście go zjechali.

Jeśli chodzi o wymienione sceny, to też trudno mi przytaknąć. W misji, ten moment jest moim zdaniem genialny, bo De Niro połączył płacz z radością, co sztuką łatwą nie jest. W stanley&iris również mnie niesamowicie przekonał.

Co do sprawdzania się tylko jako twardziele... Dla mnie rola W King of Comedy obala tą teorię, ale oczywiście to tylko moje zdanie.

Pozdrawiam

użytkownik usunięty
topek1989

Może z tym uśmiechem to rzeczywiście nie jego wina. Jeśli jednak chodzi o aktorski warsztat, ten aktor mnie jednak nigdy niczym nie zaskoczył. A kilku innych aktorów owszem. Jedyne co mu dobrze wychodzi to złość - wtedy rzeczywiście można się go przestraszyć. Jednak wykorzystuje ten środek wyrazu zbyt często.

Jak można dyskutować z takim idiotom jakim jest zapewne drgutek . Mówić że DeNiro jest nie przekonywujący w swych rolach to jak opalanie bez słońca . Chyba tylko Pacino stworzył tyle poruszających i charakterystycznych kreacji . Robert w każdej swojej roli stara się być przekonywujący , zaraz wyjedziesz z argumentami że gra dobrze tylko w filmach gangsterskich ,prawda ,fakt, ale chyba zapominasz o roli we "Wściekłym byku" Scortese - do tej roli ćwiczył przez pół roku dodatkowo żeby zagrac ostatnie sceny przytyl 30 kg , czy chociażby rola Maxa w Przylądku Strachu - gdzie zrobił sobie specjalne czasowe tatuaże aby być wiarygodny jako recydywista . Co do jego roli komediowych można przytoczyć chociażby film "Nie jesteśmy aniołami" gdzie świetnie zagrał zbiegłego więźnia(na pograniczy dramatu i komedii) . Dlatego twoje zarzuty wydają się kretyńskie i niezrozumiałe , a te jego stałe charakterystyczne tiki nie są żadną przeszkodą dla mnie i na pewno dla innych .

Grand23

Nie zgadzasz się z drugotkiem ( ja też ), ale po Twoim poście myślę, że może nie jesteś idiotą, ale na pewno chamem

Waszes

A drugotek nie chce mi się wchodzić w polemikę z Tobą ( która to już godzina ), ale argument o Taksówkarzu nie jest zbyt mądry. W końcu gdyby miał problemy z wyciągnięciem broni to by spokojnie mogli to ujęcie powtórzyć. TO nie teatr

użytkownik usunięty
Waszes

Czy chcesz mi przez to wmówić, że skoro nie powtórzyli tego ujęcia, to znaczy, że wszystko w tym ujęciu było jak należy? Widzisz, tu się różnimy: Ty oceniasz to ujęcie na drodze dedukcji, a ja po prostu patrzę na efekt. Możliwych jest 1000 wyjaśnień, może im się kończyła taśma, może to była ostatnia scena kręcona danego dnia i ekipa chciała już iść spać, może zrobili De Niro jakiś kawał. Nie wiem i nie obchodzi mnie to, obchodzi mnie tylko to co dociera do mnie jako widza. Dlatego proponuję abyś obejrzał ją jeszcze raz i sam stwierdził czy miał problemy czy nie.

Zresztą czy miał problemy czy też nie, nie byłoby żadnym argumentem, gdyby jego gra wbijała mnie w fotel. A tak to zauważam różne takie szczegóły.

użytkownik usunięty
Grand23

Spodziewałem się, no i się doczekałem! Trafił się w końcu obrońca, który na byle krytyczną uwagę na temat jego mistrza toczy pianę i wyzywa od idiotów, choć sam jest na bakier z ortografią. Nie będę Cię przekonywał, że idiotą nie jestem, musielibyśmy mieć wspólną płaszczyznę porozumienia. Możesz zatem iść spać w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, a ja tu sobie podyskutuję z ludźmi na poziomie.

Oczywiście ani wiarygodność czy siła gry aktorskiej nie są mierzalne, podlegają subiektywnej ocenie i trudno tu o jakieś niezbite dowody, że De Niro "wielkim aktorem jest" (albo i nie jest). Przytoczyłem jednak przykłady, które dość obiektywnie świadczą o pewnych brakach warsztatowych. Natomiast dostrzegalny manieryzm, któremu w sumie nikt nie zaprzecza, a jedynie się go usprawiedliwia, jest znakiem niezbyt szerokiej gamy środków wyrazu. Poza tym widziałem w życiu kilku płaczących mężczyzn i mogę powiedzieć, że żaden nie wyglądał jak De Niro.

A na zakończenie dodam, że gdy czytam argumenty, jakoby przytycie albo schudnięcie do roli, tudzież zrobienie sobie tatuaży świadczy o dobrym aktorstwie, to widzę, że ta osoba ma blade pojęcie o tym czym jest dobre aktorstwo.

Skoro ty przytaczasz tak błahe argumenty ,pokroju utknięcia ręki w kieszeni w czasie kiedy wyciąga broń(Taksówkarz) , czy nieprzekonywującego płaczu(Misja) śmiać mi się chce . Każdy film składa się z ot takich drobnostek(są w szczegółach na filmwebie:)) , należy patrzeć jednak na całość ."Taksówkarz" Scortese - jest przejmującym stadium (obliczem) samotności , przez wielu krytyków i nie tylko , jego rola uznawana jest za wzór (a to utknięcie ręki , wynikało to być może z nerwów , przecież Travis nie był zawodowym zabójcą , fakt był w Wietnamie , ale to o niczym nie świadczy , liczy się moment ) . A co zmiany wizerunku ,wymień mi drugiego aktora który tyle poświęca dla roli . Zresztą aktorstwo to przedewszystkim uczucia , i tu nie zarzucisz DeNiro braków warsztatowych ( na moim blogu jest opis sceny z DTwA , która dobitnie o tym świadczy ) . Uważam że do poziomu DeNiro z lat 80 ,90 powili acz małymi kroczkami zbliża się Daniel Day Lewis , na równi przekonywujący i diaboliczny w swych rolach .
A na koniec podsumowując zadam ci pytanie czy Robert nie przekonał cię w żadnej roli ,żadne postać nie utknęła ci w głowie na dłużej .Jestem przekonany ba wiem to że na pewno gdybyś był aktorem wielu bohaterów odtwarzałbyś wzorując się na właśnie nim .
(A tak na marginesie drgutek ,czemu prowokujesz ludzi zaprzeczając niepodważalnym faktom , chcesz nabić sobie ilość odp do tematów , przeglądając twoje konto zauważyłem bliźniaczo podobny temat o Forrescie Gumpie)

użytkownik usunięty
Grand23

Ok, scena z Taksówkarza jest błahostką. W przypadku zwykłego aktora prawdopodobnie nie zwróciłbym na nią uwagi. Ale gdy mamy do czynienia z rzekomo najlepszym aktorem świata i żywą ikoną za jaką jest uważany De Niro, to aż ręce świerzbią żeby wskazać takie błahostki. Doskonałość zobowiązuje.
Natomiast przekonujący męski płacz nie jest błahostką, jest bardzo ważnym zadaniem aktorskim, bez opanowania którego aktor nie powinien dostać dyplomu (kobietom to przychodzi chyba nieco naturalniej). Jeśli ktoś chce zobaczyć prawdziwie genialny popis aktorskiego męskiego płaczu (no, prawie płaczu) polecam następującą scenę:
http://www.youtube.com/watch?v=FfjZ3NKt2o0
Nie będę zaprzeczał, że De Niro przygotowuje się do swych ról jak mało kto. Ale nie na tym ta gra polega. Tak jak w sporcie, nie liczy się kto ile trenował, tylko kto jest pierwszy na mecie, tak dla mnie w aktorstwie liczy się efekt. A to czy żeby go osiągnąć aktor chudł, tył, nie mył się czy codziennie medytował po 10 godzin mnie nie interesuje - to są tajemnice jego kuchni. Dobrze, że podałeś przykład Day Lewisa, bo akurat jego wysoko cenię i w mojej opinii jest lepszym aktorem niż De Niro.
Odpowiadając na Twoje pytanie, dużo ról De Niro utkwiło mi w pamięci, ale wynika to raczej z ich konstrukcji i faktu, że odkąd pamiętam miał przypiętą etykietę legendy, więc tego typu role ogląda się uważnie. De Niro miał szczęście do wyrazistych ról, w których łatwo pokazać negatywne emocje. Jeśli powiesz, że wyrazistość tej roli to właśnie zasługa jego aktorskiego kunsztu, odpowiem że niekoniecznie. Weźmy np. Ala Capone z Nietykalnych. Podobała mi się pogadanka o bejsbolu (mimo tej denirowskiej maniery), ale uważam że rola Williama Forsytha, aktora o dużo niższej renomie, w serialowej wersji była równie dobra.
A odnośnie Foresta, nie wiem czy dostrzegłeś różnicę, że tu rozmawiamy o aktorze, a tam o filmie i to nawet nie o tym czy był dobry czy zły, ale o przesłaniu. Poza tym, nie ma "niepodważalnych faktów" w sztuce, bo to nie matematyka. A jeśli chcesz wiedzieć dlaczego prowokuję, to dlatego iż na każdym kroku widzę jak ludzie nie kształtują własnych opinii, ale przybierają upowszechnione. Nie robię tego notorycznie, bo nie prowokuję tylko dla samej prowokacji. Jednak gdy widzę zbiorowy zachwyt, którego nie podzielam, lubię "zakołysać łódką". Zdarza się wtedy, że po jakimś czasie ktoś mi powie: "wiesz, spojrzałem na to z innej perspektywy i stwierdzam, że miałeś trochę racji".

Hmm widzę że w stosunku do drgutek'a się pomyliłem , nie jesteś kolejnym dzieckiem neo , ale ukształtowanym człowiekiem z trochę inną opinią od ogółu to cenię . Co De Niro zgodzę się trafiły mu się wyjątkowe rolę , grał charakterystycznych bohaterów których pamiętamy , ale sądzę że to właśnie on stworzył z nich ikony z którymi się indetyfikujemy(inny aktor nie sądzę że zagrałby na tyle dobrze co Robert) . Zgadzam się także z tobą w że ludzie naśladują opinie innych , nierzadko zatracając w tym własny osąd i spojrzenie na świat . Dla mnie chociażby niewiem ilebyś przytoczył argumentów przeciw Robertowi De Niro on pozostanie wielki. Lubię go oglądać na srebrnym ekranie i cenię jego wkład w rozwój kinematografii . I co więcej uważam że jest jedyny i niepowtarzalny , jednym słowem wielki .(Wiem że ostatnie linijki są trochę wazeliniarskie no ale cóż to są fakty ) .

Naprawdę nie wiem, bo laik jestem, ale czy sprawność fizyczna to element aktorstwa? Przytaczasz nieumiejętne wyciągnięcie broni przez DeNiro w Taksówkarzu jako błąd, a na tycie 30 kg nie zwracasz uwagi. (a według mnie to nie jest wielki wyczyn - w końcu to jego praca, musi się poświęcać)

Gnat

Ok ok wiem że niektórzy aktorzy zmieniają wygląd żeby odkryć w sobie coś nowego , wszak są to dusze artystyczne (prosty przykład - Joaquin Phonex). Mówisz że to ich zawód no ale powiedz mi czy chociażby taki Orlando Bloom czy inne współczesne "ikony" kina poświęciłyby aż tyle dla roli sądze że nie , przynajmniej nie umie sobie tego wyobrazić . Właśnie dlatego Robert jest według mnie tak niezwykły ,był w stanie zrobić wszytko żeby wypaść jak najlepiej w swojej roli .

użytkownik usunięty
Grand23

Nie wiem czy Orlando Bloom, ale było głośno o tym jak współczesna "ikona" Christian Bale schudł do Mechanika w sposób, który mógł spowodować nieodwracalne spustoszenie w jego organizmie. Jego rola wypadła wiarygodniej ale nie uważam by był przez to lepszym aktorem. Zmiana wyglądu do roli to kwestia determinacji a nie talentu aktorskiego.

No ale nie zaprzeczysz ,aby wypaść wiarygodnie trzeba do każdej roli popracować nad sobą ,oczywiście mówię tutaj o kinie nie o teatrze gdzie jak wcześniej powiedziałeś liczy się tylko aktorstwo a nie wygląd .Kino to w dużej mierze wygląd i właśnie determinacja .Powiedz mi czy Marlon Brando ,gdyby nie zmienił swojego wyglądu zewnętrznego tak dobrze wypadł by w roli Don Vito Corleone ,odpowiedz nasuwa się chyba sama ? ,czyż nie ?.

użytkownik usunięty
Grand23

Powiedz mi, czy wybitnym aktorem jest dla Ciebie Ray Park, który się drastycznie zmieniał do ról w Mrocznym Widmie i X-Men? Czy wybitną rolę stworzył Eddie Murphy w Grubym i Chudszym? Parę ról przeszło do historii tylko dlatego, że założenie kostiumu i charakteryzacja trwały kilka godzin.
Zarówno talent aktorski jak i zmiana wyglądu mają wpływ na wiarygodne oddanie roli, ale są to czynniki niezależne. Niezbyt utalentowany aktor może nadrabiać determinacją w zmianie wyglądu, a aktor genialny może tylko założyć inny krawat by stworzyć zupełnie inną postać.

Wymienieni przez ciebie w czołówce aktorzy są co najwyżej średniakami w swoim fachu .Co do aktora genialnego ,o którym mówisz na końcu nasuwają mi się tylko 4 przykłady De Niro , Day-Lewis , Hopkins i oczywiście Pacino .W tych przypadkach rzeczywiście wystarczy przysłowiowa "zmiana krawatu" .

użytkownik usunięty
Grand23

W pierwszym zdaniu właśnie przyznałeś, że zmiana wyglądu dla potrzeb roli nie świadczy o byciu wielkim aktorem. Czemu więc używasz przeciwnego argumentu dowodząc wielkości De Niro?

Nie chcę wchodzić w konflikt, ale przypominam, że Ty uznałeś sprawność fizyczną (a raczej jej brak) za argument przeciwko wielkości De Niro. :)

użytkownik usunięty
Gnat

Po pierwsze, szybkie wyciągnięcie broni ma tyle wspólnego ze sprawnością fizyczną co mistrzowskie opanowanie gry w Quake'a. Po drugie mój argument dotyczył raczej aktorskiego perfekcjonizmu. Aktor perfekcjonista będzie powtarzał ujęcie dopóki nie będzie z niego zadowolony (a omawiana scena raczej nie była w 100% udana). Z kolei aktor perfekcyjny nie musi powtarzać ujęć, bo gra je od razu jak należy. Zatem przynajmniej w tej scenie De Niro nie zachował się ani perfekcjonistycznie, ani tym bardziej pefekcyjnie.

Ja myślałem, że to reżyser decyduje, czy powtarzać ujęcie.
Zasadnicze pytanie: dlaczego Travis miał wyjąć broń idealnie? A może powinien ją trzymać gdzie indziej, bo z kieszeni mogła mu wypaść, to dopiero brak perfekcjonizmu. Ten argument jest dla mnie idiotyczny.

użytkownik usunięty
Gnat

Z powtarzaniem ujęć bywa różnie, zależy to od relacji na linii aktor-reżyser. Na pewno aktorzy z górnej półki mogą wymóc powtórzenie ujęcia, przykładem może być Meryl Streep.
Travis miał wyjąć broń nie idealnie (nie wiem jak się wyjmuje broń idealnie) ale sprawnie. Dlaczego? Dlatego, że tak się powinno wyjmować broń w scenie wyjęcia broni, jeśli nie zostało napisane w scenariuszu, że postać ma mieć z tym problemy. Jeśli postać przechodzi przez drzwi to powinna to zrobić tak by nie walnąć głową o futrynę, a jak wysiada z samochodu, to ma się nie potknąć o próg. Podstawowe wymagania dotyczące prostych zadań aktorskich.

Gnat

A co do tej broni ,spróbuj wyjąc z wąskiej ,głębokiej kieszeni kurtki jakiś przedmiot pokroju pistoletu ,jestem pewien że również utknęłaby ci ręka ,zważywszy na to że kieszeń była zapinana od góry , więc... ? .

użytkownik usunięty
Grand23

Proszę Cię.. co to za argument? Ja nie aspiruję do bycia najlepszym aktorem świata. Poza tym twierdzisz, że to niewykonalne?

W scenariuszu było napisane 'Travis płynnym ruchem wyjmuje pistolet i precyzyjnie, i z gracją strzela w brzuch Sportowi', czy 'Travis strzela do Sporta'? Wiem, że jest dostępny w internecie scenariusz, możesz przytoczyć ten fragment. : - )

Wykonalne jak najbardziej tylko po pierwsze gdyby patrzyć na tą scenę przez pryzmat Travisa , utknięcie ręki mogło wynikać ze :
1)zdenerwowanie bohatera
2)większego realizmu (patrz poprzedni post)
3)celowego działania Scortese bądź De Niro
A tak na marginesie zajmujemy się pierdołą która na tle całego filmu nie ma znaczenia,przez 95% widzów i krytyków byłaby nawet nie zauważona , liczy się całość a nie pojedyncze potknięcia .

użytkownik usunięty
Grand23

cieszę się, że dostrzegasz, że to pierdoła. ja zwróciłem na to uwagę już parę postów wyżej, i nie wiem czemu wciąż jest to wywlekane.

a dywagowanie, czy to mogło być celowe, a jeśli tak to dlaczego jest śmieszne. dla mnie to po prostu drobna wpadka aktora, wciąż jednak wpadka, do której nie ma co dopisywać ideologii. Tak jak nie ma co dorabiać ideologii do faktu, że Tor Johnson nie potrafił prosto przejść przez futrynę drzwi w którymś z filmów Eda Wooda.

Ponieważ dalej sądzę jak pisałem we wcześniejszych postach ,że mało jest aktorów ,którzy potrafią zmienić SIEBIE do roli ,nie mówię tutaj o charakteryzacji (która tyczy się dwóch poprzednich przypadków Murphego oraz Parka) ,oni nie zmienili siebie tylko charakteryzacja zmieniła ich.
Senes mojej wypowiedzi ,potwierdza Christian Bale z "Mechanika" ,zmienił siebie tworząc duszę tej roli .Na tym zresztą polega metoda Stanisławskiego ,która mówi żeby nie grać danej postaci a stać się nią ,czyli dokładnie to co robi De Niro ze swoimi bohaterami ,on nich nie udaje on się nimi staje... .Dlatego zresztą ja i nie tylko uważam go za geniusza ,wirtuoza aktorstwa.

użytkownik usunięty
Grand23

No tak, czyli lepiej obżerać się przez kilka miesięcy niż założyć kostium grubasa. Może i tak. Ale gdzie jest granica? Dać sobie obić gębę naprawdę czy pozwolić ucharakteryzować? A może grając chorego na raka trzeba sobie zafundować prawdziwy nowotwór?
Skoro przytoczyłeś metodę Stanisławskiego, to krążyła kiedyś opowieść o tym jak Dustin Hoffman przyszedł któregoś dnia na plan Maratończyka w bardzo kiepskim stanie. Nie byle kto, bo sam Laurence Olivier zapytał go czemu tak źle wygląda. Hoffman odparł, że próbuje wcielić się w tę rolę stosując właśnie metodę Stanisławskiego, na co Olivier: "a nie lepiej po prostu to zagrać"? Metoda Stanisławskiego nie jest ani lepsza ani gorsza od innych metod. W zasadzie dla widza nie powinno to mieć absolutnie żadnego znaczenia jaką metodę stosuje aktor, a na pewno nie powinno to decydować o tym czy aktor jest geniuszem czy nie.
Zresztą nie wiem czemu to aż tak bardzo roztrząsamy. Jedyną znaną mi rolą w której De Niro przeszedł wyraźną metamorfozę był Wściekły Byk. Taką rolę ma zapewne jeszcze niejeden aktor, poza wspomnianym Bale'm np. Zelweger, Rourke, czy nawet Stallone.

Ciekawe przytoczenie o Hoffmanie tego nie wiedziałem:_) .Mówisz że De Niro przeszedł metamorfozę tylko we "Wściekłym byku" ,co jest nie prawdą. Przypomnij sobie chociażby rolę Max'a w "Przylądku strachu" ,czy monstrum we "Frankensteinie" .
A co do Stallon'a w jakiej roli przeszedł aż taką metamorfozę ,prawie zawsze grał osiłka(czyli nomenomen siebie) ,dlatego nie mieszajmy go w rozmowę o takim człowieku jakim jest De Niro .

użytkownik usunięty
Grand23

Rola Maxa - nie była to jakaś wyjątkowa metamorfoza, podobne zmiany przechodzi obecnie wielu aktorów. Przykłady:
Edward Norton - American History X
Brad Pitt - Troja
Wszyscy Spartanie z filmu '300' (kiedyś czytałem nawet artykuł o ich treningu, wyjątkowo ostry)
Arnold Schwarzenegger - Terminator 3: tak, tak, to już nie te czasy kiedy Arnie był na co dzień w super formie. Można zobaczyć gdzieś w sieci jego mniej więcej obecne zdjęcia bez koszulki, ciało pełne zwisów. Doprowadzenie je do formy z T3 wymagało cholernie dużo pracy.
Mickey Rourke - Zapaśnik

Dla przeciwwagi, zmiany na gorsze:
Renee Zelwegger - Bridget Jones
Stallone - Cop Land
Charlize Therone - Monster

Ponadto wielu aktorów przechodzi treningi aby nie tylko zmienić wygląd ale nabrać specjalnych umiejętności. Przykłady:
Zelwegger, Zeta-Jones, Gere - Chicago (taniec i śpiew)
Harelson, Snipes - Biali nie potrafią skakać (wg. ich trenera osiągnęli poziom gry w kosza pozwalający grać w amerykańskiej lidze uniwersyteckiej)
ponadto liczne przykłady treningu sztuk walki, których już nie chce mi się wymieniać.

Jak widać przeobrażanie się do roli lub ciężki trening dla jej potrzeb nie jest niczym wyjątkowym. W końcu za te milionowe gaże można czegoś od aktorów wymagać. Natomiast przykład potwora z Frankensteina: halo! to przecież tylko charakteryzacja! Sam przed chwilą zwróciłeś uwagę na różnicę między zakładaniem kostiumu a zmienianiem się do roli gdy dałem przykład Parka i Murphy'ego.

Podsumowując, i chyba powoli kończąc już tę dyskusję: Dla mnie talent aktorski poznaje się w na pozór zwykłych scenach, gdy aktor rozmawia z drugą osobą, idzie, patrzy się, uśmiecha. W niektórych rolach czy też scenach De Niro mi się podoba (choćby Przylądek Strachu, Nietykalni, a nawet Frankenstein), ale w sposób w jaki podoba mi się wiele dobrych ról innych aktorów. W innych (Ronin, Stanley&Iris, Chłopcy z Ferajny) po prostu gra swoją rolę. Nie mogę jednak powiedzieć, że po którejś z jego ról opadła mi szczęka, jak to było np. w przypadku DiCaprio w Co Gryzie Gilberta Grape, czy Oldmana w Leonie Zawodowcu.

Nie mogę natomiast zgodzić się ze stwierdzeniem, że o talencie aktorskim świadczy zewnętrzne przeobrażenie się lub wyjątkowo ciężka praca nad rolą. Pokazałem zresztą, że De Niro nie jest na tym polu aż tak wyjątkowy. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że metoda Stanisławskiego jest dobra dla aktorów którzy nie są w stanie ZAGRAĆ danej roli, dlatego muszą STAWAĆ SIĘ daną postacią, także poza planem zdjęciowym. Ideałem aktora byłby wg. mnie ktoś, kto potrafi w mgnieniu oka przeobrazić się z tego kim jest naprawdę w graną przez siebie postać, a po skończeniu ujęcia wrócić do swojego własnego wizerunku, a nie tkwić w roli przez kilka miesięcy wyniszczając się przy tym fizycznie lub psychicznie, i działając na nerwy bliskim. A tego typu umiejętność niestety nie idzie w parze z metodą Stanisławskiego.

użytkownik usunięty

Nudny był w dochodzeniu. Może umiałabym przytoczyć dobre argumenty ale szkoda mi trochę czasu na ten portal mimo, że czesto coś tu klepnę. Ale tylko parę zdań. Wg mnie w dochodzeniu nie umiał przekonywująco zagrać ojca. Ok, odseparował się od syna ale na końcu filmu wyrażał werbalnie skruchę i żal że tak się stało ale uczucia jego były jakos pozbawione emocji.

Drugotek właśnie uznałeś, że Brando nie był w stanie zagrać swoich ról, dlatego użyła metody Stanisławskiego

użytkownik usunięty
Waszes

Być może. No i co?

(za krótki <br/>
za krótki <br/>
za krótki <br/>
za krótki <br/> )

Twoje zestawienie braków jakie niejako ma Deniro jest śmieszne, dla mnie jest mistrzem i mam wielki szacunek do tego co robi, choc trzeba pzryznac ze ostatnio filmy, w ktorych gra sa delikatnie mowiac kiepskie.... Deniro jest srworzony do grania gangsterów i zlych facetow i to mu wychodzi genialnie, nie wyobrazam go sobie w jakims ckliwym melodramacie, pozatym nikt sa jeszcze inni wielcy Pacini,Nikolson,Freeeman i wcale nie jest poweidzianie ze on jest naj

użytkownik usunięty
Priscilla_

jeśli ktoś jest stworzony do grania jednego typu ról (tu złych facetów) to nie jest aktorem wszechstronnym, a to znaczy, że nie zasługuje na miano najlepszego aktora. taki Anthony Hopkins radzi sobie świetnie w szerokiej gamie ról, zarówno pozytywnych jak i negatywnych, dystyngowanych i obleśnych. zauważ, że właśnie te ostatnie, słabsze role De Niro są odejściem od postaci twardziela. no a jeśli ktoś wyśmiewa argument, że aktor słabo radzi sobie z okazywaniem uczuć na planie albo ma powtarzalną manierę to jakie ma własne argumenty?

Jego postać w Przebudzeniach nie ma co była bardzo negatywna. No tak. Potwór po prostu. A jego rola w Chłopięcym Świecie. Bardzo niejednoznaczna

Wiesz, dla Ciebie ma problemy z okazywaniem uczuć, a niektórych w tym mnie bardzo przekonuje. A Hopkins ma dobry warsztat, ale nie ma tylu wybitnych ról. A co do Hopkinsa to on też ma powtarzalną manierę. Uśmiech i śmiech. I nie tylko te

Dobra lecę i już tu nie wracam, bo ciężko będzie dojść do konsensusu

Waszes

Zresztą każdy aktor jest tylko człowiekiem i ma też wady .Stałe maniery zdarzają się nawet najwibitniejszym aktorom .De Niro ma głupkowaty uśmieszek ,Hopkins demoniczny śmiech ,Pacino chwilami wyraz przygłupa ,Nicholson -szeroki uśmiech .Każda z tych cech jest tak naprawdę ich wrodzoną maniera ,którą nie sposób się wyzbyć ,no ale podsumowując czy nam widzom przeszkadza to aż tak bardzo nie sądzę ,więc po co ten spór?

Grand23

Z reguły w życiu nie jestem osobą, która na siłe szuka problemów i dziury w całym, ale jakby sie tak przyczepić to te twoje argumenty moze i sa po częsci prawdą, ale coż... nikt nie jest idealny. Hopkinsa nie lubię, a głownym powodem jest chba to że.. nie jest Robertem Deniro- ten facet ma poprostu to "cos" w sobie, czego brakuje innym aktorom. Jest niesamowicie charyzmatyczny i uwielbiam go za to "cwaniactwo" w odgrywanych rolach. Tez uważam ze ta dyskusja nie ma sensu, deniro zrobil tyle dla kina, ze nie bylo by to nawet na miejscu :-)))

użytkownik usunięty
Priscilla_

nie uwazam wcale, ze ta dyskusja nie miala sensu. każdy przedstawił swoje argumenty poparte konkretnymi przykładami, a ataki osobiste pojawiły się na minimalnym poziomie ;). teraz to już tylko kwestia tego na ile jesteśmy otwarci i słonni do korygowania własnych poglądów. i wcale nie chodzi o to by ktoś kogoś przekonał do swojej racji, ale by znać różne punkty widzenia. i o ile nie można przekonać kogoś aby coś polubił lub znielubił, można w takiej dyskusji rozważać przy okazji bardziej obiektywne zagadnienia, jak np. wątek metod aktorskich.

Myślę, że często powtarzający się wyraz twarzy De Niro to po prostu jego znak firmowy. Tak jak szeroki uśmiech Nicholsona.

"Taksówkarz - scena, gdy ma strzelić do Herveya Keitela, gdy się uważnie przyjrzeć można zauważyć, że miał problem z szybkim wyciągnięciem broni :)"

Odpowiem jeszcze na ten fragment. Też zauważyłem, że miał z tym problem. Ale szczerze mówiąc, uznałem to za plus, a nie minus. Oglądając tą scenę pomyślałem od razu, że Travis Bickle to nie jest Rambo, ani Terminator. De Niro po prostu zagrał naturalnie tą scenę. Człowiek nie jest perfekcyjny. Nikt nie powiedział, że jak ktoś wyciąga broń z kieszeni, to musi to zrobić mechanicznie. Ta scena była według mnie bardzo naturalna i zagrana po mistrzowsku.

I w sumie cieszę się, że powstał taki temat, bo jako fan De Nira mogę trochę podyskutować o jego talencie i warsztacie aktorskim:)

użytkownik usunięty
NickError

To feralne wyciągnięcie broni zwróciło moją uwagę też z tego powodu, że przecież we wcześniejszych scenach pokazywano jak dużo Travis ćwiczył ten ruch przed lustrem i jakoś wtedy wychodziło mu to świetnie. Gdyby istotnie ta nieporadność miała czemuś służyć, to ta broń powinna mu w ogóle wylecieć z ręki albo utkwić w kieszeni na dobre - powstałby wtedy fajny kontrast między "łazienkowym kozaczeniem" a prawdziwą sytuacją z ulicy. A tak to wyszło takie niewiadomo co...

Wiesz w nerwach może coś nie wyjść. I nie gadaj, że powinno być tak, a nie tak bo to nie Ty o tym decydujesz

Waszes

U góry podałem możliwe powody takiego a nie innego zachowania Travisa w tej scenie ,dodałbym do także nich furię którą w danym momencie zawładnęła bohaterem ,wyobraźmy sobie że stajemy na przeciw kogoś kogo nienawidzimy z głębi serca ,i nagle przechodzi przez głowę myśl już po tobie sku*****nie .Chcemy wtedy załatwić sprawę jak najszybciej ,stąd myślę że ta scena nie jest zagrana nieporadnie a realistycznie .A co poruszenia tego wątku X-raz ,dajmy sobie spokój z tą pierdołą i zajmijmy się jakimiś ciekawostkami ,kontrowersjami z życia wielkiego De Niro ,będzie to chyba o wiele ciekawsze . Tak sądzę czyż nie ?.

Grand23

Właśnie pokazało to poniekąd różnicę między trenowaniem przed lustrem, a strzelaniem do żywego człowieka. Tym bardziej, że nie był to dla niego człowieka jak każdy inny (np. jak ten, którego zabił w sklepie), ale ktoś, kogo całkowicie nienawidził, kogo miał na myśli mówiąc "znalazł się człowiek, który oczyści cały ten syf". Oczywiście Sport był właśnie tym syfem. Mnie naprawdę się podobała ta scena. Tak ją odebrałem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones